Nie każdy musi być Mustafą Chemikiem czy Ernestą Literatką. Czasem w życiu po prostu idzie nie tak – a dokładniej: jak po grudzie. Liceum to nie tylko polonez na studniówce i odliczanie dni do matury. To także walka z nieuchronnością sprawdzianów, krucjatami nauczycieli i… legendarnym już „warunkiem w liceum”. Jeśli więc stoisz na skraju przepaści i jednym krokiem zbliżasz się do powtarzania klasy, usiądź wygodnie. Przed tobą kompleksowy, a przy tym lekko żartobliwy poradnik, jak zdać warunek w liceum i wyjść z tego z godnością (i z promocją!).

Co to właściwie jest ten warunek?

Na początek usystematyzujmy słownik licealisty. „Warunek w liceum” to nic innego jak powtórkowy egzamin z jednego (lub dwóch – ale wtedy robi się już nerwowo) niezdanych przedmiotów. Jeśli przez cały rok wyznawałeś filozofię „zdam w czerwcu” albo „pani chyba coś do mnie ma”, efekt może być właśnie taki. Warunek to ostatnia szansa na otrzymanie promocji do następnej klasy – jak ostatnia deska ratunku na tonącym Titanicu, z tą różnicą, że nie trzeba tu pływać… wystarczy ogarnąć materiał i przeżyć spotkanie z komisją.

Nie panikuj – planuj!

Wiedz jedno: stres jest najgorszym doradcą zaraz po losowaniu pytań w ustnej odp. Dlatego zanim zaczniesz spisywać swoje ostatnie licealne życzenia, weź głęboki oddech i przygotuj plan działania. Sprawdź, z czego zdajesz warunek – i nie rób tego z zaskoczeniem większym niż kiedy patrzysz na sprawdzian z matmy. Rozbij materiał na małe kawałki, stwórz harmonogram nauki i trzymaj się go niczym uczniowie sklepiku szkolnego w kolejce po oranżadę w woreczku. To naprawdę pomaga!

Przygotowanie psychiczne, czyli „może nie będzie tak źle”

Egzamin warunkowy potrafi siać postrach w sercach nawet najodważniejszych szkolnych wojowników. Ale warto przypomnieć sobie jedno: to nie jest matura, nie dostajesz pieczątki na całe życie. To tylko jedna szansa, by nadrobić braki (i uniknąć powtarzania klasy z rokiem młodszymi!). Wyobraź sobie, jak cudownie będzie powiedzieć znajomym: „Zdałem warunek w liceum. Można? Można!” – a potem dodać to do CV pod punkt „zarządzanie kryzysowe”.

Nauczyciel to nie wróg

Choć czasem wydaje się inaczej, nauczyciel prowadzący egzamin zwykle nie chce cię zniszczyć. On też wie, że mieć ucznia rok dłużej w tej samej klasie to nie zawsze dar losu. Dlatego nie traktuj go jak Wielkiego Inkwizytora, tylko jak partnera do rozmowy (mimo że temat rozmowy to wzory skróconego mnożenia…). Dobrze jest pokazać, że ci zależy – rozmawiaj, pytaj, nie bój się nawet zapytać o zakres materiału. I nie, oglądanie całego sezonu „Domu z papieru” po hiszpańsku nie zastąpi przeczytania lektury.

Praktyka czyni ucznia

Nauka to jedno, ale ćwiczenia to podstawa! Zbieraj stare sprawdziany, odrabiaj zadania – najlepiej te, które poszły ci kiedyś fatalnie. Pokaż sobie (i komisji), że nie jesteś już tą samą osobą, co na trzeciej kartkówce z biologii w listopadzie. Przećwicz odpowiedzi ustne z kimś bliskim lub… z lustrem (nie oceni, nie przerywa, chociaż czasem patrzy z politowaniem). Im więcej praktyki, tym mniej stresu przy prawdziwym egzaminie.

Sztuka autoprezentacji i mentalnego power dressingu

T-shirt z napisem „I am stupid” może i jest śmieszny, ale nie nadaje się na egzamin warunkowy. Przyjdź ubrany schludnie – niekoniecznie garnitur, ale coś, co mówi: „podchodzę do tego poważnie”. Twój wygląd naprawdę robi pierwsze wrażenie, a pierwsze wrażenie może sprawić, że nauczyciel pomyśli: „Może jednak coś kuma, dam mu szansę.” A dobra autoprezentacja to już 30% sukcesu. No dobra, może 25%, ale w tej sytuacji każdy procent się liczy.

Motywacja – paliwo uczniowskiego sukcesu

A gdy już naprawdę stracisz wiarę, przypomnij sobie, co cię czeka, jeśli warunku nie zdasz. Jeszcze raz ten sam rocznik, te same znudzone tematy, pytanie: „Ej, co tutaj robisz, przecież byłeś w trzeciej?”. Nie brzmi atrakcyjnie, prawda? Właśnie dlatego warto dać z siebie wszystko. Mobilizacja i wiara w siebie to często brakujący element w równaniu „uczeń -> sukces”. Dla niektórych wystarczy motywacja typu: „Byle nie wracać na matmę z panią K.”.

Ostatecznie, jak mówi stare przysłowie: „Nie taki warunek straszny, jak go malują”. To nie koniec świata, to nie ogon w indeksie studenta – to tylko szansa na naprawienie błędów i pokazanie, że dasz radę. Stresuj się mniej, ucz się więcej, ubierz się godnie i zaszokuj komisję swoją przemianą niczym bohater filmu o ostatniej szansie. Trzymamy kciuki – Ty dasz radę! A potem wróć do tej klasy wyprostowany, z lekko ironicznym uśmiechem… i doświadczeniem zdobywcy Mount Warunk.

Przeczytaj więcej na: https://planetafaceta.pl/warunek-w-liceum-jak-go-uzyskac-i-co-oznacza-dla-ucznia/.